Zofia Nasierowska członek Związku Polskich Artystów Fotografików, tytuł honorowy Artiste FIAP, wzrastała od dzieciństwa wśród zainteresowań fotograficznych jako córka artysty fotografika Eugeniusza Nasierowskiego. Ukończyła Liceum Fotograficzne, jest absolwentką Wydziału Operatorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Uprawiała różne dziedziny fotografii jak krajobraz, reportaż, ale najbardziej pasjonuje ją portret. Bierze udział w wielu wystawach krajowych i zagranicznych. Miała cztery wysta-wy indywidualne eksponowane w Polsce, we Francji, w Anglii, ZSRR, Czechosłowacji, Bułgarii, NRD, na Węgrzech i w Szwecji. Opracowała zestawy wystawo-we „Ludzie”, „Twarze”, „Rodzina”, „Dziecko”, „Panowie”, ,,Zofia Nasierowska i jej uczniowie” Prezentowana aktualnie wystawa jest skrótowym przeglądem dotychczasowego dorobku artystycznego autorki.
Tęcza Niesiorowskiej
Szukaliśmy zdjęcia na okładkę świątecznego numeru filmowego pisma. Jakże brzydkie były wszystkie nasze aktorki! Ostre, kanciaste, sztywne, martwe ich twarze na portretach milczały I oto biorę w dłonie zdjęcie Lucyny Winnickiej Sama jasność, świetlistość, wdzięk, ciepło, urok. Autorka? Studentka wydziału operatorskiego Wyższej Szkoły Filmowej – Zofia Nasierowska.
Napisze o niej z przekornym uśmiechem sam Tadeusz Konwicki „Największym moim marzeniem w młodości było ożenić się z Zofią Nasierowską. Niestety nie mogłem zrealizować tego marzenia, ponieważ byłem już żonaty i miałem dwoje dzieci.
Przeczucia mnie nie myliły W niewiele lat od tego momentu, kiedy to pierwszy raz zobaczyłem Zosię Nasierowską z kolorowymi wstążkami w „kitkach” pędzącą na skuterze, Zofia Nasierowska stała się potęgą, wyrocznią, wszechmocną instytucją”.
To prawda. Setki kobiet marzyły o posiadaniu portretu u niej Dziesiątki pism dobijało się o wywiady i okładki. Zosia – (wybaczcie Państwo familiarną nutę, ale tak Ją wszyscy bliscy zowią) – niestety nie dba o dokumentację swej błyskawicznej kariery i oszałamiającej popularności. Do tekstów, które mają się znaleźć w dwóch albumach jej twórczości poświęconych, wydobyła jakąś przygarść mocno pomiętych wycinków prasowych… „Nie ma brzydkich kaczątek, są tylko piękne dziewczęta” „Ładne buzie czy studia życia?”, „Cudowne dziecko czy pracowita kobieta?”, „Wszystkie kobiety są piękne”, „Portrecistka jakich mało”, „Uroda życia czyli notatki z wystawy Zofii Nasierowskiej”, „Widzieć tylko piękno” Oto kilka tytułów spośród tych niezliczonych wywiadów, które udzielić musiała jako objawienie fotografiki polskiej, jako laureatka nagród i złotych medali na wystawach międzynarodowych (Budapeszt, Karlowe Vary, Glasgow, Londyn, Sztokholm). Wreszcie jako ta jedyna, niepowtarzalna artystka, która odkryć umiała obiektywem i światłem urodę polskich kobiet.
Jeszcze w epoce wspomnianych przez Konwickiego włosów związanych w modne „kitki” ostro (o ile Zosia może coś robić ostro) pro-testowała przeciw etykietce „cudownego dziecka” Owszem, zaczęła fotografować mając lat siedem, tak, została członkiem — adeptem Związku Polskich Artystów Fotografików w wieku lat 15, ale jej droga była zwykła, normalna, by nie rzec przeciętna (to zdanie Zosi).
Ojciec. Odkąd pamiętam – zawsze powracał w jej relacjach. „Ojcu zawdzięczam, ojciec mnie nauczył, ojciec byłby rad…” Eugeniusz Nasierowski, znakomity fotografik-pejzażysta zabrał kilkuletnią dziewczynkę do ciemni. To była baśń. Chwila zaczarowana. Biały papier zanurzony w jakiejś czarnoksięskiej wodzie nagle ożył – stał się lasem, drzewem kwitnącym…
Zofia Nasierowska po ukończeniu liceum foto-graficznego miała być operatorem filmowym! Ileż straciła nasza kinematografia i jej gwiazdy na zmianie jej postanowienia. Mistrz Dederko podpisując „twój stary profesor” w księdze pamiątkowej jednej z wystaw swej utalentowanej uczennicy pomieścił groźną przestrogę „Daj spokój z filmem! Szkoda mi ciebie!” Przestroga już wówczas była zbyteczna. Charakter pracy i osobowość Nasierowskiej nie znosi tumultu, tłumu, bałaganu, wrzasku – wszystkiego co nieodzowne na filmowym planie. Wymaga kameralności, intymnego ściszenia, atmosfery serdeczności. To wszystko Nasierowska kreuje podczas wielogodzinnych seansów – fotografując kobiety, które w jej obiektywie rozkwitają uśmiechem, owijają się woalem zadumy, otwierają, żyją!
W pierwszej fazie jej twórczości – były tylko piękne. W następnej, gdy intuicję wzbogaciła wiedza psychologiczna artystki – przemówiły Stały się marzące, kochające, czekające na szczęście… Emanujące nastrojem, jak z wierszy Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej. Miały w sobie nadzieję, dosyt spełnienia, czasem po-żegnanie, pustkę i zmierzch.
Pastelowe i delikatne, z pytaniem „A któż mnie rozbije na tęczę?”, czy pyszne w swej kobiecości (portret Alicji Bobrowskiej), jak w tej frazie poetyckiej kobiety o kobiecie „niech żółte słońce gorącą ręką oczy mi przesłoni niech się z rozkoszy ma dusza wygina jak pokręcony wąs dzikiego wina…”
Pojawiły się portrety żegnające młodość, wi-tające dojrzałość („Te dwie zmarszczki przekreśliły cię skrycie…”)… Portrety sexappealicznych gwiazd, które dotknięte nagle przez los jakąś osobistą tragedią – ukazały u Nasierowskiej całą głębię przeżycia (portret Ireny Karel).
Fotografuje najsławniejsze kobiety polskie. Zdjęcie u niej – to nobilitacja, przyjęcie w poczet konstelacji sław.
Lecz oto okazało się, że „KOBIETY” to tylko jeden rozdział w twórczości Nasierowskiej Kolejne fazy jej drogi twórczej zademonstrowały wystawy „TWARZE”, „RODZINA”, „DZIECKO”.
Nasierowska ujawniła drapieżną spostrzegawczość i przenikliwość („TWARZE”), życiową mądrość i głęboką wiarę w sens istnienia rodzinnego związku („RODZINA”), olbrzymią skalę wrażliwości w penetrowaniu świata najmłodszych („DZIECKO”).
Znamienita znawczyni dziecięcej psychologii – Ewa Szelburg-Zarembina pisała o Nasierowskiej „Chwyta na gorąco charakter dziecka, tak często ukryty, zawikłany między warstwy sztuczności agresywności, nieświadomości własnego niewinnego uroku, świat bezinteresownej radości z samego istnienia w tym skomplikowanym przez ludzi dorosłych dziwnym świecie”
Subtelna portrecistka kobiet okazała się wspaniałą portrecistką… mężczyzn! Zapytana oficjalnie jak osiąga rewelacyjne efekty – odpowiedziała uprzejmie – Fotografując kobiety operuję światłem miękkim, które wysubtelnia ich rysy i uwydatnia kobiecość… W portrecie męskim – stosuję ostre światło tak bardzo podkreślające ich świetną męskość…
Zapytana prywatnie – jak wydobywa z pa-nów ich male słabostki, duże snobizmy i straszliwe rozmiłowanie w sobie – odrzekła po-godnie – Po prostu prawię im komplementy!
Urzekający jest cykl „RODZINA” – czyli portrety rodzinne we wnętrzu i plenerze, stanowiące kwintesencję miłości i pogody rodzinnej Są to portrety wielu pokoleń, młodych małżeństw, staruszków u schyłku dnia, którzy przeżyli razem życie. Znalazłam wpis do księgi pamiątkowej „Dziękujemy za pokazanie młodym, jaką wartością może być pełen miłości dom rodzinny” Tych wpisów niestety ocaliła się ilość nieznaczna. Ktoś księgi pożyczył, ktoś nie zwrócił… Ale kilka charakterystycznych opinii udało się ocalić. „A więc sztuka portretowania została odkryta!”, „Panna jesteś stworzona na artystkę”, „Pani Zosiu. Mam dwie córki na wydaniu – bez posagu! Błagam o portrety!”; „Zaiste żyją jeszcze artyści, którzy dobrze życzą ludziom!!!”, „Wpisuję się na pamiątkę – aby dostać za to piątkę – Będę chodzić na wystawę i może osiągnę sławę – młody talent artystyczny z Ma”
Zamykam osobistym wspomnieniem. Odwiedziłyśmy z Zosią Melchiora Wańkowicza. To były jego dni przedostatnie. Zosia się denerwowała (czyni to przed każdym seansem fotograficznym do dziś), autor „Ziela na kraterze” zastosował jej własną metodę – zaczął gawędzić, zażądał by był piękny jak Lucyna Vv’innicka, przypomniał zdjęcie nadesłane mu ongi przez kandydata na rządcę z kategorycznym żądaniem „Proszę mię admirować z profilii”… Admirowałyśmy go z „profilii” i en face – obie. A na pożegnanie – ostatni co tak pióro wodził – wpisał jednym tchem dedykację na I tomie swych Dzieł „Fotografce boskiej – Zofii Nasierowskiej” Otóż to.
Barbara Wachowicz