„Piekielna Kuchnia“ to – wydawać by się mogło – dość nieoczywista nazwa dla wystawy fotograficznej. Jednak tuż po przekroczeniu progu atelier Marcina Andrzejewskiego w nozdrza uderza nas jeden z podstawowych atrybutów kuchni: bukiet intensywnych zapachów. Nie jest to jednak woń przygotowywanych potraw, a mieszanka alkoholu, eteru i innych chemikaliów, które są nie do zidentyfikowania dla niewprawnego nosa.
Po chwili przyzwyczajamy się do diabolicznego zapachu i zaczynamy chłonąć wzrokiem warzywa i owoce – niemych bohaterów wystawy. Personifikacja nie jest tutaj akcydentalna – to co zwykle uznawane jest za pożywienie, tutaj przeistacza się w teatralnych aktorów w nowych rolach modeli. Widzimy ich różnorodność, dynamikę mimiki ich struktury, a w zestawieniu na scenie pokazują nowe spojrzenie na kuchnię, jednocześnie roztaczając perspektywę smakowitych potraw. Gotowanie i Fotografia – mówi Andrzejewski – to moje życie. I to właśnie pasję szukania wspólnego mianownika dla obu tych dziedzin czuć najmocniej w zestawie obrazów, które widzimy w „Diabelskiej Kuchni”.
Charakterystyczna mieszanka zapachów, towarzysząca wystawie, nie jest dziełem przypadku. Wiąże się bezpośrednio z ambrotypią, czyli techniką zastosowaną przy tworzeniu owych smakowitych obrazów. Stosuje się ją już od lat 50. XVIII wieku, jednak dziś posługuje się nią niewielu fotografów. Technika ta wymaga dyscypliny, cierpliwości oraz dużego nakładu pracy, jednak sam proces tworzenia jest niezwykle fascynujący. Na początku na przyciętą do formatu końcowego płytkę szklaną nakłada się warstwę kolodionu i uczula azotanem srebra, po czym fotograf ma około 10 minut na zrobienie i wywołanie zdjęcia. Jest to ekscytujący moment, gdyż nie ma gwarancji, że obraz powstanie. Jednak jeśli się uda, twórca uzyskuje całkowicie unikatowe dzieło oraz ogromną satysfakcję. Tak jak podczas eksperymentowania w kuchni.
Ambrotypia, tak jak sztuka gotowania, jest bardzo wymagająca. W jednym obrazie mamy zarówno negatyw jak i pozytyw. Ważne jest skoncentrowanie uwagi na szczegółach, ostrości a pamiętajmy jeszcze o procesie chemicznym… Dlatego pokazanie „Diabelskiej Kuchni” jest gestem podobnym do podawania skomplikowanego posiłku. Ważną rolę spełnia, podobnie jak podczas serwowania dania, jego opracowanie i zaprezentowanie.
W chwili obecnej wykonanie 300 obrazów na godzinę to żaden wyczyn. Jednak Andrzejewski zwalnia tempo, zatrzymuje się przed obiektem by go celebrować i w wysmakowany sposób podawać, dotykając wszystkich zmysłów.