„Nasze wszystko” wystawione na sprzedaż. Na przestrzeni ponad stu pięćdziesięciu lat przez słowa „nasze wszystko” rozumiano Puszkina, który odzwierciedlał ducha rosyjskiej kultury. Patrząc na spektakl rozgrywany na pchlim targu przez nieznanych aktorów, można tylko tęsknić do czasów, kiedy rzeczy wystawione bezceremonialnie na pokaz miały wagę i znaczenie w rękach właścicieli. O czasy, o obyczaje lub memento morf. A po nadejściu śmierci wszystko jest na sprzedaż. Z drugiej strony, spoglądając na fotografie, które w dosłownym sensie uchwyciły stworzony – nie ręką fotografa – spektakl na przydeptanym śniegu, nie przestaję podziwiać rzucającej się w oczy dokładności konceptualnej i plastycznej nieznanych reżyserów i scenografów, którzy zmierzają do oczywistego celu: sprzedać to, co na sprzedaż i skasować pieniądze. Skromne to pieniądze. Można je zarobić w inny sposób. Ale uczestnictwo w pchlim targu wzbogaca zarobkowanie mnóstwem uwarunkowań i przeszkód, których przezwyciężenie nadaje zupełnie nowych wartości. W trakcie tego procesu sprzedawca włącza się w grę – współzawodnictwo o barwność swojej ekspozycji i w happening z udziałem nabywców. Teatr rzeczy jest preambułą do teatru ludzkiej mimiki i interpretacji. Skecze rozgrywane przez sprzedawców i nabywców – widzów, pozostają poza kadrem, ale fotografia staje się obiektem licznych, czasem wzajemnie wykluczających się interpretacji, zarówno przeszłego przeznaczenia przedmiotów i oblicza ich ewentualnych przyszłych właścicieli, jak i sensów kompozycji złożonych rzeczy wystawionych na sprzedaż. Po trzecie, poraża duch harmonii panujący wewnątrz stworzonych przez sprzedawców kompozycji. Oczywiście mamy do czynienia z wyborem artysty – wyborem mitycznego jury, które wybrało to, co wartościowe spośród innych niezliczonych kompozycji, zainstalowanych przez sprzedawców. Jednakże doskonałość absurdu i delikatnych niuansów czegoś, co nienazwane, ale na tyle zwizualizowane, że powoduje, iż pora wspomnieć o miejscu akcji: Petersburgu, mieście doskonałych proporcji, ciasnych podwórek, na które wychodzą smutne okna melancholijnych, starych mieszkań petersburżan. Mieście muzeów i licznych antykwariatów, w których zawsze znaleźć można rzeczy przedziwne, przepełnione subtelnością czy to zamorską, czy to miejscową. Petersburg – miasto Daniły Harmsa, rosyjskiego autora limeryków i jednego z ojców założycieli szkoły absurdów w literaturze rosyjskiej XX wieku. Swoje miasto na-wet mieszkańcy Petersburga spostrzegają jako jedność profanum oraz sztuki i literatury – miasta idiotów Dostojewskiego, żółtego koloru i rytmiki paradoksalnych wierszy Daniły „Nasze wszystko” na jarmarku staroci jest kontynuacją, rekonstrukcją tego miasta, w którym w ciągu 300 lat od dnia jego założenia, uformowała się własna kultura, różna od kultury powiedzmy rosyjskiej prowincji; rekonstrukcja miasta z niewyczerpanymi bogactwami przed-miotów kultury. Kiedyś pewien, dziś już nieżyjących, historyk sztuki z Moskwy lubił męczyć swoich studentów pytaniem, na czym polega różnica między rzeczą a przedmiotem oraz między przedmiotem a utworem. Tym samym budował on u swoich uczniów wyobrażenie o hierarchii „natura-cywilizacja-kultura” o drabinie, na szczycie której znajduje się muzealna wartość utworu. W ten sposób hierarchia ocen, niezbędna historykowi sztuki jako znak przynależności do własnego kręgu, zaszczepiana była po zrobieniu pierwszych kroków w zawodzie. Ten historyk sztuki kochał Petersburg jako miasto hierarchii, ale właśnie petersburski pchli targ na fotografiach jego mieszkanki Kuzniecowej rujnuje granice, które dzielą sacrum od profanum. Sacrum, jak pokazują jej poszukiwania, może tkwić także w rzeczach nie pretendujących do umieszczenia w muzeach, po zakończeniu ich funkcjonalnego życia ozdobionego wspaniałym pogrzebem. Jeszcze jedną ważną cechą serii fotograficznej „Nasze wszystko” jest kolorystyka. Nadja Kuzniecowa, zanim zajęła się fotografią, wiele lat praktykowała jako grafik. Zatem kolorowi i kolorytowi każdego z jej tematów przygląda się szczególnie uważnie. Wydaje się, że fotograf sam usuwa się z kadru: wszystko robi wrażenie dokumentu, ani cienia obróbki przed drukiem, ale właśnie w tej prostocie przedstawienia ukrywa się magia koloru, takiego zwykłego i jednocześnie harmonijnego. Kolor w tych fotografiach brzmi jak wyzwolona muzyka ulic, rzeczy, samego życia. Wśród opozycji schematów, którymi przyjęło się opisywać różnorodności życia artystycznego i stylów w sztuce dwóch stolic – Moskwy i Petersburga, ist-nieje opozycja „moskiewskiego konceptualizmu” kojarząca się z kuchennymi spektaklami liii Kaba-kowa i „petersburskiej kultury karnawałowej” nośnikiem której jest były emigrant Michał Szemiakin. Gdybyśmy mieli wpisać projekt „Nasze wszystko” w ramy jakiegoś stylu, to jego stosunek do zabawo-wej, karnawałowej kultury Petersburga byłby przez nas podkreślany na różne sposoby W tym projekcie mieści się ironia jajogłowego artysty wobec żywiołowych twórców, którzy w dążeniu do „zrobić pięknie” płodzą absurdalne konglomeraty sensów. W tym projekcie jest wesoła maskarada – autor jest schowany za utworami nieznanych mistrzów. Jest kolor i czystość. Jeszcze jedna opozycja, tak-że często spotykana, to kontrast między konceptualizmem (czarnym, czarniawym) sztuki Moskwy oraz neoklasycyzmem i neoakademizmem (sztuka bieli) Petersburga. Kuzniecowa w swoim projekcie przejmuje całe doświadczenie „zwykłych spektakli” moskiewskich kolegów, którzy kadrując rzeczywistość z lekkim uśmiechem i przenosząc fragmenty do nowego kontekstu, nadają im sens artystyczny a czasami i filozoficzny Nadja Kuzniecowa miesza szkoły i konteksty, co tworzy wokół jej fotografii dodatkowe pola napięcia intelektualnego. Jej próby łatwo odczytują ci, którzy są zapoznani z fenomenologią współczesnej europejskiej fotografii. Lakoniczna, prawie „zeskanowana” w swo-jej czystości kalka codzienności okazuje się wirtuozerskim dziełem artysty- kompozytora, koncentrującego wysiłki na nie mieszaniu się w naturę rzeczywistości, skupiającego siły na utrzymaniu granic kadru, na stwarzaniu dystansu między sobą, kompozycją (foto-grafią) i realnością. Jest to nadejście specjalnej sztuki dystansowania, wyrastającej z teorii lat 20. głoszących wyobcowanie artysty, żywionej refleksją nad modernistycznym i konceptualistycznym doświadczeniem jako językiem ponadwizualnych przekazów.
Nadieżda Sergiejewna Kuzniecowa – urodzona w 1960 w Dniepropietrowsku. Członek Związku Artystów Rosji (2001). Ukończyła Wyższą Szkołę Artystyczno-Przemysłową im. W.J. Muchiny (Katedra Projektu Graficznego, 1991) Jako artystka pracuje od 1992. Wykładowca w katedrze Petersburskiej Państwowej Akademii Przemysłowej im. W.J. Muchiny (1993-2003). Od roku 2000 w twórczości swojej wykorzystuje techniki fotograficzne. Stały uczestnik wystaw fotografii artystycznej. Jej prace znajdują się w Muzeum Sztuki Nonkonformistycznej (S.Petersburg), Muzeum F M. Dostojewskiego (St. Petersburg), Galerie&Edition J.J. Heckenhauer oHG (Berlin), w galerii ArtKolegia (Moskwa), a także w licznych ko-lekcjach w Rosji, Niemczech, USA. W 2005 kuratorski projekt „Homo-Photos. Autoportrety fotografów” – sala wystawowa Miejskiego Muzeum Rzeźby (S.Petersburg). www.fotokunst.ru
Irina Czmyriewa – doktorant nauk o sztuce (PhD), współpracownik oddziału projektów fotograficznych i multimedialnych Moskiewskiego Muzeum Sztuki Współczesnej
Wystawa powstała przy współpracy Moscow Museum of Modern Art i kuratorki Iriny Czmyriewe
Partonat honorowy: Władimir P. Kuzniecow (Konsul Generalny Federacji Rosyjskiej w Poznaniu),Współpraca: Irmina Czmyriewa (Moskiewskie Muzeum Sztuki Współczesnej) – wystawa w ramach cyklu Kultura Rosji w Poznaniu – Jesień 2005, Kurator: Ireneusz Zjeżdżałka