„Fotografuję już ponad 37 lat. W tym czasie zrealizowałem kilka wystaw, w które włożyłem całą duszę. […] Kiedy w czerwcu 2006 po wypadku rowerowym leżałem z podejrzeniem uszkodzenia kręgosłupa, życzyłem sobie pomyślnego wyjścia z tego. Przychodziły mi wtedy do głowy banalne i stereotypowe myśli o tym jak chwilowe i ulotne jest wszystko… Kiedy już doszedłem do siebie, postanowiłem sfotografować prawie wszystkich moich znajomych – których znam krótko lub długo; bliższych i dalszych kolegów, przyjaciół i krewnych. Przystąpiłem do tego z założeniami:
– z osobą fotografowaną muszę być na „ty”,
– na wszystkich zdjęciach muszę być jednakowo ubrany, na czarno, jak animujący kukiełki w japońskim teatrze,
– pierwsze zdjęcie zrobi wybrana osoba, posługując się mną jako modelem, wymyśli inscenizację i zaaranżuje sytuację w jakiej sama chce być sfotografowana,
– potem zamienimy się rolami, ja wykonam „drugie” zdjęcie mojego znajomego, dokładnie w wymyślony przez niego sposób,
– przed wykonaniem obu zdjęć zadam wszystkim jednakowe pytanie:
podczas nalewania do czajnika wody na herbatę wpada Ci z kranu złota rybka, za wypuszczenie jej do rzeki obiecuje spełnić twoje jedno życzenie: Co sobie życzysz?
W trakcie realizowania spotkałem się także z odmowami, było ich łącznie 14, z czego 8 od kobiet. Ze zdjęć osób, które się zgodziły, powstała niniejsza wystawa, moim zdaniem, interesująca mozaika socjologiczno – fotograficzna. Jest to obraz subiektywnie wybranych ludzi, różnego wieku i kilku narodowości, żyjących na Ziemi… Prawie wszyscy fotografowani życzyli sobie spełnienia marzeń dotyczących ich osobiście albo bliskich, krewnych lub znajomych. Nikt nie pragnął: – aby na Ziemi zapanował wieczny pokój, – aby ludzie nie umierali z głodu, – aby ludzkość nie była nawiedzana chorobami, – aby nie było zmian klimatycznych i ekologicznych, – aby zatrzymał się proces wymierania gatunków lub aby wbrew drugiej zasadzie termodynamiki (zasadzie entropii) wszechświat i układ słoneczny istniały w nieskończoność. Ciekawe, że nikt nie życzył sobie żyć wiecznie a jedynie pięć osób miało życzenia dotyczące całej ludzkości. Wydaje mi się, że wystawa, którą stworzyło 139 osób, oddaje w dużej części cząstkę ich duszy i odsłania intymną część ich osobowości. Serdecznie im za to dziękuję.
Nie bez racji, członkowie tzw. „ludów prymitywnych” nie pozwalają się fotografować. Są przekonani, iż robiąc im zdjęcie, kradnie się cząstkę ich duszy. Patrząc na stare, stuletnie zdjęcia moich przodków oraz na tutaj prezentowane fotografie, głęboko wierzę, iż tak właśnie jest. Przedstawione fotografie bliskich mi osób zostały wykonane w latach 2006 – 2009. Krąg moich znajomych staje się coraz mniejszy. Z niektórymi z nich urwał mi się kontakt, zapomniałem ich imion i nazwisk, inni rozpierzchli się po świecie. Czterech starych znajomości – z Leszkiem, Andrzejem, Bolesławem i Longinem obecnie się wstydzę. Niestety, nie zdążyłem zrobić zdjęć piętnastu bliskim mi osobom, które zmarły zanim zacząłem zrealizować moją ideę. W międzyczasie, od 2006 do 2014 roku, zmarło siedem bliskich mi osób, które sfotografowałem do wystawy. […]
Na koniec przyszła kolej na mnie. Co ja sobie życzę? Właściwie moje życzenie zostało już spełnione – mam zdrowy kręgosłup. Gdybym mógł sobie jeszcze czegoś życzyć, to chciałbym spotkać moich przodków. Chętnie wstecz aż do małpy lub ameby, a jak się nie da, to przynajmniej do siedmiu pokoleń wstecz, jak to jest u osób praktykujących szamanizm. Kilka słów wyjaśnienia do zdjęcia, które sam sobie zrobiłem. Od 1991 corocznie odwiedzam liczący 5 tys. lat grób megalityczny Vasagaard, kultowe miejsce przodków położone na Bornholmie. W jednym z kamieni tworzących sklepienie tej świątyni, znajduje się wgłębienie na krew rytualnych ofiar. Wypijam tam zawsze kilka łyków alkoholu, wlewając również nieco w to zagłębienie. Słowiańskim zwyczajem, dzielę się z zamieszkującymi to święte miejsce Bogami. W ten sposób, staram się pozyskać ich przychylność na następny rok. Wykonując tam zdjęcie siebie samego, zrzuciłem czarne ubranie i sfotografowałem się nago. Tak się urodziłem, tak chciałbym umrzeć i tak zostać spopielonym. Ale to już było trzecie moje życzenie, a prawdziwa złota rybka ponoć tyle ich właśnie spełnia.“
Ryszard Stanisław Dąbrowski (Richard Stanislaw Dabrowski), urodzony w 1950 roku w Szczecinie, w grudniu 1982 wyemigrował do Berlina, gdzie mieszka do dzisiaj. Z zawodu inżynier budowy maszyn i siłowni okrętowych, z powołania fotograf. Świadomie oraz podświadomie posługiwał się metodyką oraz estetyką takich fotografów jak: Dorothea Lange, Walker Evans oraz Diane Arbus. Fascynują go także: Frantisek Drtikol, Duane Michals i Joel-Peter Witkin oraz ostatno Antoine d´Agata. Od 1977 do 1982 członek Szczecińskiego Towarzystwa Fotograficznego, a od 1978 do 1982 członek Klubu Fotograficznego „Kontur” przy Domu Kultury Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego. Od maja 1982 członek Związku Polskich Artystów Fotografików w Okręgu Szczecińskim. Autor kilku indywidualnych wystaw fotograficznych oraz uczestnik wielu zbiorowych prezentacji. W latach 1977-1982 był czynnym dysydentem.
W stanie wojennym, wykonywał projekty graficzne plakatów potępiające rzeczywistość polityczną oraz pisał teksty do podziemnych ulotek i periodyków. Od lutego 1979 do października 1989, zarówno w Szczecinie jak i w Berlinie, poddany przez SB „kontroli oraz sprawdzaniu operacyjnemu” pod nadanym mu kryptonimem „Rydz”.